METODY NAUCZANIA, RÓŻNOŚCI

Drogocenny konsument! Jak reklama wpływa na nasze dzieci?

Mówią o naszym dziecku „mały, drogocenny konsument”. Czyż to nie straszne, że ledwo się urodzi, a już jest postrzegane przez świat pieniądza jako źródło… jeszcze większych zysków. Nie zgadzam się z tym i bardzo mi przykro, że tak właśnie jest.

Mój artykuł jest wyrazem sprzeciwu wobec manipulacyjnych działań firm, koncernów i poszczególnych ludzi.

Chcę przestrzec rodziców, aby nie dali się zwodzić reklamom i sztuczkom marketingowym. Sama działam trochę w marketingu i dokładnie widzę, jak się szkoli marketingowców, jakimi narzędziami się posługują, co oferują. Jestem przeciwna manipulacji i zarabianiu za wszelką cenę. Można zarabiać uczciwie i etycznie. Można informować o produkcie czy usłudze bez manipulacji, bez naciągania. Można oferować dobre rzeczy za dobrą cenę.

Specjaliści od marketingu i sprzedaży doskonale wiedzą, że nasze decyzje zakupowe zależą od naszych emocji. A emocje są… spontaniczne. Znaczy się: szybkie… Jeszcze szybsze są nasze dzieci, które naszymi emocjami potrafią sterować:-)) jeśli im na to pozwalamy, oczywiście! Powstał cały dział marketingu, który celuje w dzieci, ich potrzeby, ale głównie kreuje ich zachcianki.

Reklama zaczyna się zawsze od ustalenia, kim jest klient? Jakie ma potrzeby? Jakie potrzeby można wykreować?

Dzieci z punktu widzenia reklamy są całkiem innymi odbiorcami niż dorośli. O ile dorosły potrafi oddzielić świat reklamy od świata rzeczywistego, o tyle dziecko tego nie potrafi. Co więcej: świat reklamy ich bardziej pociąga, gdyż reklama daje kolorowe obrazki, fajną muzyczkę wpadają w ucho i szybkość przekazu. Powszechnie wiadomo, że dzieci się szybko nudzą, więc komunikat dla nich musi być szybki, wciągający, angażujący emocjonalnie.

Dziecku brakuje jeszcze logicznego myślenia, rozróżnienia rzeczywistości od fantazji. Kierują się emocjami, są też bardzo podatne na wszelkie działania manipulacyjne i perswazyjne. Dlaczego?  Bo dziecko jest całe jeszcze CZYSTE! Nie przychodzi mu do głowy, że ktoś może je okłamać, być nieuczciwym, mieć kiepskie zamiary. Dziecko z natury jest dobre, bo jest stworzone przez Stwórcę. Niestety z biegiem lat uczy się tego, co złe: okłamać, bo tak jest wygodniej i nie ponosi się  przykrych konsekwencji, samo manipuluje rodzicem, bo tak uzyskuje to, czego chce. Nie ma wyraźnych granic i komunikatów pomiędzy tym, co dobre a tym, co złe.  Uczy się relatywizmu. Jest podatne na naśladownictwo. A mając zły przykład w przedszkolu, szkole czy w filmach, czy bajkach, naśladuje. Dlatego tak ważne jest te pierwsze kilka lat życia dziecka. Tak ważne jest, z kim przebywa: z kochającym rodzicem, czy w kiepskiej grupie rówieśniczej… Warto to przemyśleć.

Dla dziecka reklama to informacja o świecie!  Reklamodawcy, wiedząc o tym, świetnie wykorzystują tę wiedzę o dziecku i kreują ich  świat za pomocą reklamy. Dziecko oglądając reklamę misia, musi koniecznie go mieć, bo taka jest natura dziecka. Dzieci w wieku przedszkolnym domagają się kupna reklamowanych produktów, używając siedmiu stopni marudzenia w sklepie. Specjalista marketingu dziecięcego James McNeal w swojej książce „Od marudnego kwękania do słów nienawidzę Cię” opisuje te stopnie.

To na razie przedszkolak. Ale co będzie dalej? Jeśli czyjeś zachcianki są często dla świętego spokoju zaspokajane od razu, co się stanie i jakie cechy się ujawnią, kiedy nie będzie możliwości natychmiastowego zaspokojenia?  Szkoła staje się nudna, bo w klasie żaden nauczyciel nie skacze po ławkach i nie zmienia tematu z szybkością błyskawicy! Rozmowy z rodzicami z rówieśnikami stają się nudne, albo ograniczone do zainteresowań technologią… Ale komputer i internet to już temat na inny artykuł. Może:-))

Reklama potrafi zniszczyć w dziecku to , co piękne, co delikatne, co niewinne. Wiele reklam, których dzieci są świadkami, są po prostu obrzydliwe i nieprzeznaczone dla ich dziecięcej percepcji. W telewizji, na ulicach. Dzieci same zamykają oczy, „by na zło nie patrzeć”. Tak wrażliwa jest natura dziecka.

To w naszych rękach leży dobro naszego dziecka, ale też całego pokolenia. Bo z przykrością trzeba przyznać, że wyrasta całe pokolenie osób „natychmiast”, które chcą szybko zjeść, bawić się , żyć. Kiedyś widziałam taki artykuł artykułu: „Fast food, fast fun, fast seks”. Bardzo mi tutaj pasuje.

Co możemy zrobić, jako rodzice, nauczyciele i osoby, które mają jakiś wpływ na dzieci?

  1. stanowczo zbojkotowałam telewizję! Nie mam telewizji już od 9 lat. Nie namawiam nikogo! Zauważam, że wśród moich znajomych jest coraz więcej osób, którzy nie oglądają telewizji! :-)) My stwierdziliśmy, że telewizja nie ma nam nic do zaoferowania, choć bardzo by chciała:-))
  2. jeśli dziecko ogląda jakiś program, to warto siedzieć z dzieckiem, żeby można było mu pewne rzeczy skomentować po swojemu, żeby dziecko widziało, że się na tym znamy (mamy przecież autorytet u dzieci, przynajmniej do wieku nastoletniego)
  3. też nie warto  wszystkiego tłumaczyć, bo pamiętaj, że reklama to emocje, a nie rozum!
  4. warto wyłączać reklamy, żeby ich wcale nie było
  5. nie przynosić do domu gazetek promocyjnych dostarczanych przez pocztę
  6. gdy wchodzisz do marketu, omijaj działy z zabawkami, na zasadzie: „czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”.To działa! Ustalaj z dzieckiem listę zakupów przed wejściem do sklepu. Zawsze jak będzie Cię chciało na coś namówić, możesz się odnieść do listy i powiedzieć, że „na liście tego nie ma”. Tylko to działa w dwie strony. Może też na liście „nie być” majonezu, który Ci się przypomni, jak będziesz przy półce z jajkami:-))
  7. miej czas dla dziecka. Żeby nie zastępować miłości, które dziecko potrzebuje zabawkami.Często dzisiaj tak się zdarza: kupię coś, żeby dziecko czuło się kochane. Brian Tracy, specjalista rozwoju osobistego i znany doradca i szkoleniowiec wielu firm powiedział, że dziecko słowo MIŁOŚĆ napisałoby dużymi literami  CZAS!
  8. kochaj:-))